I
Szczyty skalne jak od pędzla,
niedostępne i urocze,
wzrok unoszę nad lasami,
kiedy wąską dróżką kroczę.
Przełęcz mijam, mocno dysząc,
by na turnie wejść otwartą,
doskonałe jest powietrze,
więc wysiłek włożyć warto.
Miejsce dobre na przystanek,
głazy płaskie, usiąść można,
delektując się widokiem,
rozszerzyłem bardziej nozdrza.
Refren:
Boże jestem bliżej Ciebie,
pomyślałem tak przez chwilę,
ale przecież Jesteś wszędzie,
lecz pomyśleć było miłe.
II
Kiedy widzę śnieg i głazy,
większe od domu co mieszkam,
wszystko przytłacza ogromem,
wielkość czuję w moich mięśniach.
Piękne dzieło Twoje Boże,
mówiąc tak pobieżnie zgoła,
bo gdy widzę, na co patrzę,
wyrazić tego nie zdołam.
Jestem tutaj tak wysoko,
w koło jakby inny świat,
nie czuję żadnej obłudy,
z wszystkim jestem, za pan brat.
Refren:
To, że jestem bliżej Boga,
już nie chodzi o wysokość,
nie ma tutaj zakłócenia,
jaki niesie światopogląd.
III
Idąc dalej w tej zadumie,
napotkałem trzy kozice,
echo stukania wśród skał,
szczęk kamieni o racice.
Z trudem powstrzymuję łzy,
gardło również mam ściśnięte,
będę częściej bywał tu,
kiedy przejdę już na rentę.
Bóg wie co się będzie działo,
ale teraz tak miarkuję,
Twoja wola najważniejsza,
wybacz mi, że tak planuję.
Refren:
Myślę sobie o jedności,
jaką odczuwam w tej chwili,
to namiastka właśnie takiej,
jaką będziemy tworzyli.
Muzyka i wokal: Sylwia Z.
Słowa: Antoni G.
Pomoc: Robert B.